sobota, 26 lipca 2014

20. Let It Go !


-Jesteś tego pewny ? -zapytałam przyglądając się uważnie Max'owi.
-Tak,nie gadaj tyle tylko trzymaj-zaśmiał się i wcisną mi do dłoni pistolet.
Spojrzałam na niego a następnie na moją tarczę.Ustawiłam się tak jak mnie nauczył i już po chwili nacisnęłam spust.Pocisk wystrzelił lecz nie trawiłam ,za to oberwało drzewo.
-Raczej to nie jest dobry pomysł-jęknęłam
-W końcu się nauczysz.
-Oczywiście.
Zaśmiałam się i spróbowałam raz jeszcze.
-Uwaga ! -Krzyknął chłopak.
W ostatniej chwili gosposia zdołała się schylić.
-Przepraszam-krzyknęłam
Pani Marta tylko się uśmiechnęła i odstawiła na stolik napoje o które poprosił blondyna.
-Kończymy na dziś-uśmiechnął się chłopak
-Ok

Chętnie odłożyłam pistolet i ruszyłam w stronę napojów.
Wyjaśnię wam teraz coś.Max nie zna do końca prawdy.Nie wie nic o Justinie i reszcie,trochę za bardzo mnie boli.Gdy tylko o nich myślę to mam w pamięci tamto zdjęcie które pokazał mi Peter.
Blondynowi powiedziałam ,że będąc na urodzinach znajomej wyszłam i dalej nic nie pamiętam.I takim sposobem znalazłam się w rękach Smok'a i całej tej reszty.Obecnie jestem w mieście Charleston gdzie ma swój dam och poprawka wille Max'a.Jak się domyślacie on też jest mieszana się  w te interesy tylko różnica jest bardzo duża.To on tutaj rządzi i to go się boją,chociaż nie potrzebie bo jest on milutki jak szczeniaczek tylko pokazuje takiego groźnego innym.Niekiedy mnie to bardzo śmieszy.
Obecnie Max postanowił nauczyć mnie strzelać ...oczywiście w samoobronie,żebyście sobie nic nie myśleli.
Jeżeli chodzi o mój stosunek do chłopaka to trzeba przyznać ,że jest bardzo dobry.Nic do niego nie czuję ani nic w tym rodzaju.Szczerze to nigdy jeszcze nie widziałam z nim dziewczyny ale wolę nic gadać bo prawdy nie znam.Max przytula mnie i opiekuje się mną za co jestem mu bardzo wdzięczna.Pytam się ale on nie chce nic w zamiar.Czuję się jakby miała drugiego starszego brata.
Nie mogę powiedzieć ,że jestem szczęśliwa bo tak nie jest.Szczęśliwa bym była gdybym znalazła się w tym jedynym miejscu na ziemi lecz jest to nie możliwe.Czuję się już niepotrzebna więc czemu miałabym tam jechać ? Wiem strasznie plącze ale za równo moje uczucia są jak jedna wielka pajęczyna.Gubię się w swoim świecie lecz nikt mi nie może pomóc...

JUSTIN POV

-Wy tu poczekajcie a my wejdziemy -powiedział Alf i razem z Chadem wysiedli z samochodu.
Walnąłem sfrustrowany ręką o kierownice.
-Uspokój się-jęknął Nick.
Chciałem wejść do tego klubu i wymordować każdego kto dotknął moją księżniczkę.Chłopaki nie pozwolili mi bo stwierdzi ,że po 1.Jestem zbyt zdenerwowany a po 2.Mogą ie łatwo poznać.
Niecierpliwie uderzałem palcami na swoim udzie.
-Proszę cię ogarnij się bro-powiedział Louis.
-Jak ja mogę się ogarnąć !! -wyrzuciłem ręce w powietrze.
-Nie tylko ty jesteś zdenerwowany -odezwał się Nick.
Spojrzałem na niego a następnie na wejście do klubu.
Zastanawiałem się gdzie teraz jest ta dziewczyna.Co robi ? Z kim jest ?
Nie mamy na razie żadnych śladów.Nie wiemy gdzie może być,jakby zniknęła pod ziemię.
Jedyną naszą nadzieją jest ten klub.A gdy dopadnę Simona będzie żałował ,że zadarł z nami a w szczególności ze mną.
Po około 30 minutach zauważyliśmy wychodzących kumpli,a gdy już się zbliżali do samochodu zauważyliśmy ślady szminek na ich policzkach.
Mimo wszystko zaśmiałem się widząc ich rozmazane spojrzenia.
-To jest niebo -jęknął Chad na co każdy się zaśmiał.
-Noooo.-przyznał Alfredo
-Dowiedzieliście się czegoś ? -zapytałem
-Mmmm...nie ma jej już tutaj-Chłopak podrapał się po karku.
Czułem ,że się gotuje.Byłem na nich trochę zły ,że się nic nie dowiedzieli a z drugiej strony byłem wściekły bo umknęła mi przed nosem.
Zacisnąłem pięść i wysiadłem z samochodu.Ruszyłem w stronę wejścia a za sobą słyszałem krzyki chłopaków.
Z wielkim zamachem tworzyłem drzwi do klubu a zapach alkoholu pomieszanego z trawką owinął się wokół moich nozdrzy.
Rozejrzałem się wokół .Nie było zbyt dużo ludzi ale mały ruch był.Pewnym krokiem ruszyłem w stronę baru.
-Dobry,co podać ? -zapytał się dość wysoki i umięśniony blondyn.
-Na razie nic ale mam do ciebie pytanie jedno.
Chłopak odłożył szklankę którą w tym czasie wycierał i opierając się łokciami o blat spojrzał wyczekująco.
Odebrałem to za zgodę do dalszej konwersacji.
-Widziałeś tutaj szatynkę tak z 1,75 m , niebieskie oczy ?
Blondyn wyprostował się a następnie spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Może tak a może nie.-odpowiedział cwanie.
-Odpowiedź mi lepiej bo nie będę już miły-warknąłem przez zaciśnięte zęby.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko po prostu odszedł do jakiegoś innego gościa.
Zdenerwowany rozejrzałem się na około i dostrzegłem drzwi !
Tak te drzwi przez którego wychodziła Mia wraz z tym pasożytem.One musiały prowadzić na zaplecze.
Obejrzałem się na boki ale nikt nie patrzył powoli ruszyłem w ich kierunku udając ,że kogoś szukam.
Kiedy byłem wystarczająco blisko ich przyśpieszyłem kroki i zgrabnie się przez nie wślizgnąłem.Ruszyłem przez korytarz rozglądając się i sprawdzając czy nie ma nikogo.W pewnym momencie zobaczyłem klatkę schodową.Coś mnie podkusiło i ruszyłem schodami w górę.Wyszedłem na korytarz znów szukając czegoś co mnie zaniepokoi doszedłem prawię do końca korytarza gdy zauważyłem kolejne schody.Kiedy miałem już ruszyć w ich kierunku zauważyłem pół otwarte drzwi do jakiegoś pokoju.Wszedłem do niego i momentalnie uderzył we mnie zapach...och tak uznajcie mnie za psychicznie chorego ale poczułem jej zapach.Ten słodki waniliowy zapach.Spojrzałem po kolei na każdy przedmiot w pomieszczeniu.Moją uwagę przykuło łóżku.Podszedłem bliżej i zacząłem przeszukiwania.Gdy miałem już odejść zauważyłem ,że pod poduszki wystają jakieś zdjęcia.Zauważyłem swoje własne zdjęcie.Uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy uświadomiłem sobie ,że pewnie moja księżniczka zasypiała z tym zdjęcie.Kolejna rzecz która przykuła moją uwagę to były jakieś podarte zdjęcie.Podniosłem je i zaparło mi dech.Na fotografii przedstawiony byłem ja i ta szmata która się na mnie rzuciła z mordą.Och tak idealnie zrobione zdjęcie.Poczujcie sarkazm.Kolejne zdjęcia prezentowały nas śmiejących się.
-To ją musiało złamać - szepnąłem sam do siebie.
Ścisnąłem pięści i odwróciłem się lecz nie dane było mi przejść bo za mną stało dwóch "goryli".
Nie dane mi było nic powiedzieć od razu uderzył mnie jedne z nich w brzuch przez co zgiąłem się w pół.Po chwili leżałem już trochę obolały a następnie czułem jak mnie ciągnął gdzieś a najgorsze było to ,że po schodach.Doszliśmy....och doczołgali mnie do jakieś pokoju do którego następnie mnie wepchnęli.
-Kogo ja tu widzę-usłyszałem ten skurwielski śmiech.
-Gdzie ona jest ! -krzyknąłem
-Hahaha ale kto ? -zapytał a w jego głosie można było wyczuć kpinę
-Dobrze wiesz o kogo mi chodzi więc odpowiedź -wstałem na równe nogi a nienawiść uciekała z moich oczu.
-Och ona -zaśmiał się -niezła suczka.
-Odszczekaj to skurwielu ! -warknąłem
-Była ... -zaczął wstając i podchodząc do mnie - ciasna.
Złość w moich żyłach zaczęła buzować.Zamachnąłem się i wymierzyłem pięść w stronę jego szczęki.
-Zły ruch -plunął i w tym samym czasie drzwi się otworzyły i znów dwójka goryli pojawiła się za mną.
-Co ty ? Aż taka ciota jesteś ,że sam nie dasz rady ? -zakpiłem
-Powiem ci tylko tyle ,że jej już nie znajdziesz ! Jest daleko w piekle ! -syknął a następnie poczułem jak złapali  mnie pod ramię.Następnie poczułem cios a za nim serię kolejnych.Po kilku minutach nie miałem siły się bronić a oni coraz mocniej uderzali.Byłem słaby a oni to wykorzystywali.Moją psychikę przede wszystkim.

Poczułem zimny metal przy głowię....
-Już jej nie znajdziesz.....



*,,,,*

Przepraszam ,że tak długo nie dodawała się nie potrafiłam nic napisać.
Ten rozdział też nie wyszedł ale mam nadzieję ,że jakoś się da przeczytać
Przepraszam za błędy .
Dziękuję za komentarze ♥ 
Do następnego ♥


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

super <3

Anonimowy pisze...

Cudowny blog. Z niecierpliwością czekam na kolejny komentarz ;*

Obserwatorzy

O mnie

Moje zdjęcie
You know I'm one of a kind, there'll never be another me! -Wiesz, że jestem jedyna w swoim rodzaju, nigdy nie będzie drugiej takiej jak ja.